sobota, 19 lutego 2011

7 grzechów głównych inwestora

Inwestorzy nie są wcale święci. Również zdarza nam się nagrzeszyć.



Zobaczmy, jakie błędy towarzyszą inwestycjom.


  • Inwestowanie na kredyt


Podstawowa zasada mówi: inwestuj tylko te pieniądze, które możesz stracić. Niestety wciąż wielu inwestorów zaślepionych chciwością inwestuje na kredyt i często nie tylko tracą kapitał, ale jeszcze muszą spłacać odsetki. Straty są podwójnie wysokie, a lizanie ran niezwykle bolesne.


  • Brak dywersyfikacji


Kolejny kardynalny błąd to inwestowanie w tylko jedną spółkę. W takim przypadku ryzyko jest niewspółmierne do zysków. Jeśli ta jedna, wybrana spółka akurat spada, to jednocześnie drenuje cały kapitał. Dużo lepszym rozwiązaniem jest zbudowanie portfela na co najmniej 3 – 5 spółkach. Ryzyko znacznie niższe i sen spokojniejszy.


  • Za szybka sprzedaż


Pozwól zyskom rosnąć mówią inwestorzy. To nie takie proste, gdy kurs szaleje. Często zdarza się wyjść z niewysokim zyskiem, kiedy kurs rośnie i rośnie dalej. W takich przypadkach nie ma co się spieszyć. Trailing stop jest lepszy od natychmiastowej sprzedaży.


  • Za późna sprzedaż


Stop loss się kłania. Umiejętność cięcia strat jest cechą prawdziwego inwestora. Nie ma co liczyć na to, że „kiedyś odbije” tylko ciąć straty natychmiast. Poziom stop lossa jest już zależny od preferencji inwestora, ale zazwyczaj jest to 20 % kapitału danej pozycji lub 2 % wartości całego kapitału.


  • „Inwestycja” w fundusze akcji


Fundusze akcji to nieporozumienie. Po co dawać zarabiać funduszom skoro inwestor sam może kupić akcje tych samych spółek? Fundusze akcji rzadko pokonują rynek, więc płacone prowizje to zazwyczaj pieniądze wyrzucone w błoto. Portfele funduszy są jawne. Nawet, gdy któryś z funduszy osiąga przyzwoite wyniki, to równie dobrze można zakupić akcje tych samych spółek na własną rękę. Satysfakcja z zysków przy tym również będzie dużo większa.


  • Ślepe podążanie za tłumem


Kupuj, gdy leje się krew. Ta zasada odbija się czkawką tym, którzy kupili na górce i tym, którzy na dnie bessy byli obrażeni na giełdę. Większość nie zawsze ma rację – inwestowanie kontrariańskie to jest to! Warto więc odświeżyć sobie tę ideę.


  • Używanie dźwigni finansowej


Dźwignia finansowa kusi krociowymi zyskami. Ne wolno jednak zapomnieć o ryzyku! Łatwo zarobić dużo, ale jeszcze łatwiej wyzerować konto. Wiele o tym powiedzieć mogą amatorzy forexu i instrumentów pochodnych.

18 komentarzy:

  1. Moze to jakies tam grzechy, ale niektore z nich bardzo dochodowe.

    Kupowanie gdy krew sie leje moze byc zyskowne, ale lapanie spadajacego noza moze zabolec.

    Ja bym powiedziala: inwestuj pieniadze, ktore mozesz stracic (nie niepotrzebne, co to sa niepotrzebne pieniadze?).

    Za szybka sprzedaz - niektorzy mowia: profit jest profit i szkoda czasu na zalozowanie, ze stracilo sie hipotetyczny profit.

    Dzwignia - jest dobra jak potrafi sie ja wykorzystac. Wiadomo, ze mozna stracic, ale mozna zyskac. Po prostu trzeba myslec.

    OdpowiedzUsuń
  2. Inwestowanie na kredyt - zgadzam się, ale jeżeli jest jakaś nieoprocentowana pożyczka od rodziców, to dlaczego by nie zainwestować w bezpieczną spółkę (np. teraz w Tauron)?

    Brak dywersyfikacji - i tak, i nie. Najlepiej 2-5 spółek w zależności od okazji. Z tym wiąże się kolejny grzech, który jest dla mnie najważniejszy: "Brak wolnych środków na koncie". Nie można dopuścić do sytuacji, że ominie nas jakaś okazja tylko dlatego, że nie mamy czym zainwestować.

    Za szybka sprzedaż - raczej nie zgadzam się. Lepiej sprzedać za szybko niż za późno. Jeden ze znanych inwestorów (nie pamiętam kto) mówił, że jego receptą na sukces było kupowanie za późno i sprzedawanie za szybko. Ale to zależy od indywidualnej strategii.

    Za późna sprzedaż - zgadzam się.

    "Inwestycja" w fundusze akcji - zgadzam się. Już lepiej zainwestować w kontrakt na WIG 20 (choć tu mamy do czynienia z dźwignią).

    Ślepe podążanie za tłumem - to zależy. Krótkoterminowo i z wyczuciem dlaczego nie?

    Używanie dźwigni finansowej - samo jej używanie nie jest niebezpieczne. Najważniejsza kwestia to wielkość otwartej pozycji. Gdy ktoś otwiera pozycję wielkości 1 lota z kapitałem 1000 zł, to o wyzerowanie konta w 5 minut bardzo łatwo.

    OdpowiedzUsuń
  3. @ Richmond

    Twoja wersja jest faktycznie lepsza - poprawiłem w tekście.

    @ all

    Błędem, który ja popełniam jest za szybka sprzedaż. Już kilkukrotnie zamiast kilkudziesięciu procent zainkasowałem marne grosze.

    OdpowiedzUsuń
  4. "jeżeli jest jakaś nieoprocentowana pożyczka od rodziców, to dlaczego by nie zainwestować w bezpieczną spółkę"

    @Blofi: nie ma bezpiecznych spółek, chyba że masz rodziców w zarządzie ;)
    Kredyt to kredyt. Mali gracze, taki Kowalski powinien mieć odłożone pieniądze na życie + kapitał na inwestycje.
    Za często jest tak, że gra na kredyt lub co gorsza z oszczędności. A później tragedia w rodzinie lub utrata pracy...

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do funduszy akcji to zgadzam się w 100%. Sam kiedyś inwestowałem, ale zwroty były tak śmieszne, że zrezygnowałem. Drugi powód to opłaty, do 4% rocznie, nawet gdy fundusz traci.

    Odnośnie za szybkiej sprzedaży to też mam ten problem i muszę wypracować jakiś lepszy system.

    OdpowiedzUsuń
  6. @ DrogaDoWłasnegoM

    Spróbuj stosować trailing stop (czyli stop kroczący).

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja za to jestem skłonny nie zgodzić się z fragmentem dotyczącym funduszy akcji. Oczywiście masz rację co do jawności portfelów i pobieranych opłat, tylko dziwnym trafem nikt z tych portfeli nie korzysta. Nie od dziś wiadomo, że jest czas, kiedy fundusze akcji wystrzeliwują w górę, jest czas kiedy bardzo mocno tracą. Trendy te są dość długie i nie jest znowu takim problemem to wyłapać.

    Teraz trzeba popatrzeć na jakiś konkretny fundusz akcji np Arkę, na przestrzeni ostatnich 2 lat wartość wzrosła o 100%. Jeśli by się spóźnić z zakupem jednostek o miesiąc czy dwa, wzrost nadal jest bardzo duży. Co ciekawe nie kojarzę aktualnie nikogo z inwestorów giełdowych prowadzących blogi, którzy podwoili swoje aktywa przez ostatnie dwa lata(oczywiście zakładając, że nie dopłacali ;))

    Według mnie jednak kupno funduszy akcji w odpowiednim momencie (i w odpowiednim momencie spieniężenie) to całkiem dobre rozwiązanie, przynajmniej dla części portfela.

    Nie chodzi mi o to, że inwestowanie na giełdzie jest złe(sam mam trochę pieniędzy na GPW;)), ale o wspomnienie, że przy pewnej wiedzy(sporo mniejszej, niż wymaganej do generowania zysków na giełdzie) korzystanie z funduszy może być całkiem zyskowne. Trzeba tylko wiedzieć kiedy;)

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Tomasz Kozłowski

    No to ja doprecyzuję. Na przestrzeni ostatnich 2 lat wartość akcyjnego subfunduszu Arki wzrosła o 100 % czyli słabiej niż indeks WIG. Za to na przestrzeni ostatnich 3 i 4 lat fundusz ten jest na minusie. Oznacza to tyle, że każdy kto wtedy kupił jednostki tego funduszu stracił swoje pieniądze! W dłuższym terminie wyniki funduszu są lepsze.

    OdpowiedzUsuń
  9. @ ynwestor

    Nie bardzo widzę związki przyczynowo skutkowe. Jasne, że wzrost wartości jest słabszy niż WIG, oscyluje w okolicach WIG 20. Na przestrzeni ostatnich 3 i 4 lat WIG i WIG 20 również są w plecy, więc o co chodzi?:) Więc jak ktoś sobie odzwierciedlił w portfelu taki np WIG20, albo któryś fundusz to jest do tyłu.

    Nijak dla mnie nie przekreśla to funduszy akcji jako sposobu inwestowania pieniędzy. W końcu napisałem wyraźnie, że trzeba mieć jakieś pojęcie kiedy trzeba kupić, kiedy sprzedać, zupełnie jak z akcjami.

    Idąc dalej, równie dobrze mogę wytknąć, że jak ktoś kupił akcje danej spółki w złym momencie/cenie, to stracił pieniądze! Idąc Twoim tokiem powyższym myślenia -> straty == zły sposób -> akcje == zły sposób.

    Więc tak w sumie, jak ktoś wyciągnął z funduszy powiedzmy te 50% w przeciągu 2 ostatnich lat to jest złym inwestorem, a ten który kupując samodzielnie akcje wykręcił 25% przez te dwa lata jest dobrym? Nie wydaje mi się.

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Tomasz Kozłowski

    Zakwestionowałem dane, które dobrałeś. Wg mnie zniekształcały obraz wyników tego funduszu i wprowadzały czytelnika w błąd.

    W długim terminie opłaty, które pobierają fundusze, bardzo zmniejszają zyski inwestora. Lepiej samemu inwestować i czerpać z tego nieobciążone prowizjami zyski.

    Inwestowanie na giełdzie wcale nie wymaga tajemnej wiedzy ani unikalnych umiejętności. Na własnym przykładzie postaram się pokazać, że osiągnę wyższe zyski niż każdy z TFI.

    OdpowiedzUsuń
  11. 1. Inwestowanie na kredyt - święta prawda. Sam ostatnio broniłem tej zasady na swoim blogu w artykule: http://klubcashflow.wroclaw.pl/index.php/skad-wziac-pieniadze-na-inwestycje-7-sposobow

    2. Macie rację co do funduszy. To prawda że pobierają opłaty. Ale zwróćcie uwagę, że umożliwiają inwestowanie np za granicą na wielu ciekawych rynkach. Poza tym na rachunku maklerskim też płacimy opłaty. Prawdą jest jednak, że doświadczony inwestor, który wie co robi nie potrzebuje pośrednika i może wszystko robić sam co mu się na pewno bardziej opłaci. Nie wszyscy są jednak takimi inwestorami i wolą gdy ktoś inny martwi się o ich pieniądze, a nie oni sami.

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Zbyszek Cashflow

    Rynki zagraniczne to co innego. Jeśli fundusz oferuje inwestycję w aktywa niedostępne dla przeciętnego inwestora, to akceptuję opłaty. Nie zamierzam za to płacić za inwestycję w akcje gpw, bo te sam mogę kupić.

    OdpowiedzUsuń
  13. Brak dywersyfikacji nie jest błędem....jeśli się wie co się robi (zabrzmiało trochę Buffettowsko), ale to prawda. Mając do wyboru kilka dobrych spółek, warto wybrać tą najlepszą, zamiast rozmieniać się na drobne.

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Tobiasz Maliński

    "Brak dywersyfikacji nie jest błędem"

    Chcesz powiedzieć, że zainwestowałbyś wszystkie swoje pieniądze w akcje jednej spółki? Ja nie akceptuję takiego ryzyka i wolę spać spokojnie ze zdywersyfikowanym portfelem.

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo przydatne rady.
    No i dywersyfikacja przede wszystkim to klucz sukcesu:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Widzę pewnie brak konsekwencji. W dziale "W co inwestuję" napisałeś, że w swoich inwestycjach nie stosujesz zlecenia stop loss, natomiast tutaj radzisz stawiać stop lossy.

    OdpowiedzUsuń
  17. @ wesoly_piotrus

    Prawie mnie masz. Już tłumaczę.

    Zlecenia stop loss wg mnie są konieczne. Każdy inwestor powinien ze zleceń stop loss korzystać.

    Jak to natomiast wygląda u mnie?

    Jak najbardziej stosuję cięcie strat, ale nie robię tego w klasyczny sposób. Nie wystawiam zleceń PKC, ponieważ inwestuję w mniejsze, mniej płynne spółki. W ich przypadku stosowanie zleceń PKC jest nieefektywne, ponieważ mogę niejako przez przypadek stracić.

    Stop loss stosuję wirtualnie. Kiedy uznam, że na akcjach tracę już wystarczająco dużo, wtedy sam zamykam pozycję. Mogę składać zlecenia w godzinach pracy, więc jestem w stanie pozwolić sobie na taki wariant, żeby jeszcze zyskać cenne części procenta.

    Na niektórych spółkach celowo dopuszczam do dużych strat. Mam obecnie w portfelu spółkę, która wg mnie jest warta więcej i nie zamierzam jej sprzedawać. Robię to na własne ryzyko i mam świadomość potencjalnych strat.

    Początkującym graczom polecam stosowanie stop lossów w klasycznej formie zleceń PKC. Bardziej zaawansowani mogą naśladować moją strategię.

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo trafne spostrzeżenie. Według mnie najczęstszymi błędami są tu właśnie inwestowanie w to co inwestują 'wszyscy', a także obawa przed możliwą stratą i zbyt szybkie wycofanie akcji. Inwestowanie jest formą do której trzeba mieć odpowiednią wiedzę i silną psychikę. Konieczna jest tu też znajomość podejmowanego ryzyka. Dla osób, które dopiero rozpoczynają inwestycje, bardzo efektywnym sposobem będą fundusze inwestycyjne, które poprzez różny stopień ryzyka (często bardzo niewielki) pozwalają na wybór najlepszej opcji. Co więcej, są zarządzane przez profesjonalistów, dzięki czemu początkujący inwestor nie musi obawiać się popełnienia błędu ze swojej strony. Myślę więc, że warto mieć to na uwadze.

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie. Nie musisz się logować.