Moja sytuacja w firmie wygląda zachęcająco. Pracuję od 3 lat i doczekałem się już 4 awansów (zaczynałem praktycznie od samego dołu). Obecnie mam już samodzielne stanowisko pracy, realne kompetencje, ale także dużą odpowiedzialność i kupę obowiązków. Czuję jednak, że moja kariera wyhamowuje.
Uczestniczę obecnie w dynamicznie rozwijającym się projekcie z dużymi perspektywami. Z tego, co widzę, planowane są nowe stanowiska, także jedno kierownicze. Wiązało by się to oczywiście z podwyżką, która jest moim celem. Konkurencja jest jednak duża i na pewno nie jest łatwo się wyróżnić.
Mam jeden prosty sposób na awans, który do tej pory działał. Po prostu robię tyle, ile do mnie należy plus coś jeszcze. Zarabiam się po łokcie, ale przynosi to spodziewane efekty.
Sytuacja mojej firmy jest obecnie zła. Szykują się cięcia w budżecie, więc i o większą kasę będzie trudniej. Do tej pory byłem przyzwyczajony do pracy w innych warunkach, ale one się skończyły.
Muszę więc przystąpić do działania, bo nie mam dłużej zamiaru pracować za 2 tysiące.
Widzę przed sobą 2 możliwości awansu:
Pierwsza z nich to awans pionowy czyli w górę w ramach obecnej struktury. Wprawdzie mają tu zostać utworzone nowe stanowiska, ale o awans będzie niezwykle trudno. Musiałbym się wybitnie wyróżniać spośród moich współpracowników, co myślę, że nie jest możliwe. Pracuję z bardziej doświadczonymi osobami, które już cieszą się wielkim szacunkiem, na który ja dopiero żmudnie pracuję. Przydałoby się też uzyskać zaufanie szefa, o co też nie będzie łatwo.
Drugą możliwością jest awans poziomy. W mojej firmie nigdy nic nie wiadomo, ale szansę upatruję właśnie tu. Struktura firmy dynamicznie się rozrasta i tworzone są ciągle nowe stanowiska typu specjalista ds. jakiegośtam procesu. Pojawiały się słuchy o awansach po znajomości, ale i tak myślę, że miałbym szansę. Problem w tym, że takich ciepłych posadek jest coraz mniej z racji cięć w budżecie. Na pewno dojdzie też do takiej sytuacji, że zamiast zwolnień pojawiać się będą propozycje nie do odrzucenia. Ciepłe posadki (ale za niższą kasę) będą niejako z urzędu przydzielane osobom typowanym do zwolnienia. Pracownicy boją się zwolnień, a kierownictwo za wszelką cenę chce ich uniknąć.
Jak sami widzicie okazje do awansu są, wystarczy tylko to wykorzystać. Pytanie tylko co robić.
Pracę nad sobą zacząłem od eliminacji moich głównych wad: braku zorganizowania i odkładania na później. Muszę je wyeliminować, po prostu muszę. Myślę, że jest to do zrobienia.
Kolejnym krokiem jest podszkolenie się w Excelu. Wg mnie byłaby to umiejętność, która znacznie podniesie moje kompetencje i pozwoli mi zdobyć uznanie w pracy.
Ale czy to wystarczy?
Zastanawiałem się nad tym, co mógłbym jeszcze ulepszyć. Wybór padł na poprawę wykorzystania czasu. W ciągu dnia pracy sporo czasu zabierają mi pierdoły. Gdybym je wyeliminował, wzrosła by na pewno moja efektywność.
Od tej pory zamierzam ustalać priorytety swoich obowiązków na dany dzień. Skorzystam z metody ABCDE. Podzielę moje zadania do zrobienia wg liter.
A to zadania najważniejsze. Niezrealizowanie choć części mogłoby wiązać się dla mnie z poważnymi konsekwencjami. Każdego dnia mam kilka takich zadań, więc uszereguję je jako A1, A2, A3...
B to mniej ważne zadania, które mogą wiązać się z mniejszymi konsekwencjami niż powyższe. Za zadania oznaczone literką B zabiorę się tylko w przypadku ukończenia wszystkich A.
Literą C oznaczę zadania, które dobrze byłoby zrobić, ale nie wiążą się z nimi żadne konsekwencje. Będę się za nie zabierał dopiero, gdy wystarczy mi czasu.
D oznacza delegację. To wszystko to, co mogę delegować komuś innemu czyli taki mój prywatny outsourcing. Jeśli coś będzie mijać się z moimi kompetencjami lub znajdę osobę, która będzie mogła mnie zastąpić, to na pewno się tym nie zajmę.
E to eliminacja. Pierdoły, które nie mają żadnego wpływu na moją pracę, a zazwyczaj zajmują najwięcej czasu. Usuwam je wszystkie klawiszem DELETE.
Muszę też pamiętać o zagospodarowaniu dodatkowego czasu na wrzuty, w których lubuje się mój szef. Wrzuty to dodatkowe zadania, które dostaję w ciągu dnia. Zawsze gdy dostaję wrzutkę, uświadamiam szefowi, że zajmie mi to określoną ilość czasu, więc na inne swoje obowiązki może zabraknąć mi czasu. Zależy mi jednak bardzo na większej kasie, więc szefa zawieść nie mogę.
Jeśli macie jakieś pomysły na to, co może pomóc mi w awansie, to proszę o komentarz pod postem.
awans poziomy to synonim większej harówy za taką samą albo niewiele większą kasę. z twojego opisu widzę, że już masz niezły młyn więc na twoim miejscu bym uważał na takie "okazje". nie wiem czym dokładnie się zajmujesz, ale skoro już 3 lata siedzisz w temacie to może czas nieśmiało i dyskretnie zacząć się rozglądać po rynku za innymi pracodawcami.
OdpowiedzUsuńja po 9 latach w zawodzie mam stanowisko senior software engineer i zarabiam najmniej z moich znajomych na takich stanowiskach. z drugiej jednak strony ja sobie spokojnie piszę, projektuję, rozmyślam, czytam i szukam informacji, a oni zapi***lają od meetingu do meetingu, często do późnych godzin wieczornych lub nocnych bo marketingowcy w stanach albo w innej japonii mają wtedy godziny pracy. pewnie, że 6 - 7 tys. netto jest przyjemne i to bardzo, ale trzeba brać pod uwagę ile godzin i nerwów za to oddajemy.
co nie zmienia faktu, że możliwości szukać należy byle z uwagą czytać drobny druk cyrografu :)
No to widzę, że jesteś szycha :) Masz jakieś wskazówki dla mnie, żebym doszedł choć do Twojego poziomu?
OdpowiedzUsuńżeby nie było nieporozumień: te 6-7 tys to zarabiają moi znajomi, ja sporo mniej choć i tak sporo powyżej średniej krajowej.
OdpowiedzUsuńwskazówek konkretnych nie mam bo jakoś specjalnie nic w kierunku awansowania nie robiłem. po prostu z upływem czasu pensja sama rosła bo wstyd było żeby nie rosła. jak zmieniałem pracę to zawsze mając na uwadze to żeby skok finansowy był odpowiednio duży, za mniej niż 10% obecnych zarobków nie opłaca się przechodzić do nowej firmy, znowu odbębniać okres próbny, znowu być nowym. oczywiście inaczej to wygląda jak się ma 20 lat bo wtedy to można i przez cały rok skakać po firmach aż się nie znajdzie czegoś pasującego na dłużej.
prawda jest taka, że jak się znasz na tym co robisz i w miarę szybko stajesz się specjalistą to za tym idzie że zarabiasz odpowiednio i masz mniejsze ryzyko że zastąpią cię byle studentem dopiero co z uczelni wyrwanym. ale z drugiej strony możesz mieć ch*ja za szefa co cię zajedzie do granic możliwości, a jak się upomnisz o swoje to cię zwolni i jeszcze dostanie premię za optymalizację budżetu. dlatego zawsze warto wiedzieć co się dzieje na rynku pracy i chodzić na spotkania rekrutacyjne nawet jak teraz nie masz zamiaru zmieniać pracy. ja tak dawniej robiłem i do tej pory co parę tygodni dzwonią HRowcy z różnych konsultingów z ofertami chociaż już ze 2 lata nigdzie cv nie wysyłałem. ale gdzieś tam w bazach jestem i jakbym akurat miał potrzebę zmiany to większego problemu by nie było jeśli chodzi o możliwości. zupełnie inna sprawa to przejście procesu do końca, ale to już kwestia gdzie i z czym się idzie.
skoro twoja firma z jednej strony się rozwija a z drugiej straszy cięciami i zwolnieniami to kij wie co może się stać. jeśli twój szef jest normalny to możesz spróbować go zapytać jak widzi twoją szansę na podwyżkę i co ewentualnie mógłbyś zrobić żeby ją zwiększyć. ale jeśli to nie wchodzi w grę to ja bym szczerze mówiąc rozważył zmianę szefa (jeśli się da) albo firmy. bo ja jak słyszę "dynamicznie rozwijający się projekt z dużymi perspektywami" to mam skojarzenia z "na wczoraj, za darmo".
Widzę, że jesteś po prostu skazany na sukces i pensja sama Ci rośnie :) Ja niestety muszę się męczyć. Dzięki za wskazówki. Postaram się zdziałać coś z tą swoją marną pracą. Pozdro!
OdpowiedzUsuńpensja sama rosła bo moje kwalifikacje rosły, samym stażem nic bym nie zdziałał :)
OdpowiedzUsuńskoro masz plan ekspertowania w Excelu i widzisz w tym jakiś potencjał w obecnej pracy to do dzieła. nawet jak tu tego nie docenią to bedziesz miał czym się pochwalić na rozmowach w innych firmach. biurko i komputer musisz zostawić, ale wiedza idzie do nowej firmy razem z tobą więc zawsze warto mieć jak najwięcej takiego bagażu.
No właśnie. Inwestycje w siebie nie wiążą się z żadnym ryzykiem (nikt mi tego nie zabierze), a potencjał zysków jest ogromny. Mam nadzieję, że skutki będą. Temat Excela już zacząłem, jestem w trakcie nauki.
OdpowiedzUsuń