Jak wiecie zaplanowałem podwoić swoją pensję. Ustaliłem już, że podszkolę się w Excelu, bo wg mnie właśnie ta umiejętność pozwoli mi osiągać lepsze efekty w pracy. Sam program komputerowy to chyba jednak za mało. Muszę jeszcze popracować trochę nad sobą. Ciągle brakuje mi czasu, a w mojej pracy jest on szczególnie ważny (wszystko z terminem na wczoraj). Zastanawiam się, czy mógłbym zarządzać swoim czasem, tak aby zrobić jak najwięcej i nie zostawać po godzinach (niestety zdarza mi się).
Zacząłem od krótkich przemyśleń nad swoim biorytmem. Z natury jestem sową czyli ciężko mi się wstaje rano, ale za to świetnie czuję się w nocy. W tygodniu wstaję zazwyczaj między 5.30 a 6.00. Budzik dzwoni jak szalony, często włączam sobie drzemki. Nie nawidzę wstawać rano! Kiedy już zwlekę się z łóżka, to przez dłuższy czas jestem prawie nieprzytomny. Pracę zaczynam o 8.00, ale rano robota mi nie idzie. Dopiero od 9.30 zaczynam się rozkręcać. Moja aktywność rośnie aż do 15.00. Wtedy pracuję na pełnych obrotach. Około 16 oprócz drzemki nie mam na nic ochoty. Dopiero od 20 wraca mi energia i to tak naprawdę wtedy mógłbym pracować najefektywniej. Ochota na sen przychodzi mi dopiero ok. 2.00. Niestety, żebym mógł normalnie funkcjonować, chodzę spać wcześniej.
W związku z tym myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłoby przeorganizować dzień pracy tak, aby najważniejsze zadania robić w najlepszym czasie.
Rano.
Myślę tylko o tym, jak dobrze mi się spało. Żeby nie był to stracony czas, zajmę się wtedy mniej ważnymi zadaniami. To chyba najlepszy czas na przejrzenie skrzynki mailowej. E-maile nie są podstawą mojej pracy, ale często na skrzynce czeka na mnie parę wiadomości do odpisania na teraz. Wszystkie załatwię od razu, żeby potem do tego nich niepotrzebnie nie wracać. Kiedy już przekopię tony spamu, resztę czasu poświęcę dla współpracowników. Pogadam o planie dnia (praca zespołowa ważna rzecz) i ewentualnie zbiorę parę zadań. Postaram się też oddelegować, co tylko mogę. Skoro jest ktoś na niższym stanowisku, kto może wyręczyć mnie w mniej ważnych zadaniach, to warto z tego skorzystać. Pod żadnym pozorem nie pójdę do swojego szefa ani do innych osób, od których może zależeć mój awans. Nie powinni widzieć mnie na wpół śpiącego.
Od 10 do 15
W tych godzinach pracuję pełną parą. Jestem już pełen energii, więc poświęcam ten czas na moje najważniejsze zadania. W tym czasie robota pali mi się w rękach i jestem wtedy najbardziej skoncentrowany, a w związku z tym mam najmniejsze szanse na popełnienie błędów. Bezbłędność to ważna rzecz, więc na nią zwrócę największą uwagę. Ten czas poświęcę też dla szefa, bo zawsze coś dla mnie znajdzie.
Po 15
Myślę już tylko o drzemce. Nie zabieram się za ważne zadania, bo efekty i tak byłyby mizerne. Tak jak rano biorę się za poboczne zadania. Postaram się poświęcić ten czas na biurokrację. Zajmę się porządkowaniem dokumentacji i załatwieniem potrzebnych mi opinii. Często potrzebuję potwierdzenia osób z innych działów, których moje projekty dotyczą. Przeważnie polega to tylko na przedstawieniu komuś kilku dokumentów i otrzymaniu pozytywnej rekomendacji. Pracuję do 16 i postaram się o tej godzinie wychodzić (kiedyś zdarzyło mi się być nawet do 18).
Przerwy
Robotem nie jestem i kawę też lubię pić. Przynajmniej pół godziny dziennie potrzebuję dla siebie. Najlepiej będzie, gdy przerwy zaplanuję między opisanymi wcześniej 3 częściami dnia i jedną w trakcie tej najdłuższej czyli 9.50 – 10, 12.30 – 12.40 i 14.50 – 15.
Dokładniej nie ma co planować, bo i tak nie da się przewidzieć wszystkiego dokładnie. Mój schemat jest tylko ogólnym założeniem tego, na co przeznaczę swoje cenne godziny tak, aby zrobić z nich najlepszy użytek. Dużo czasu muszę mieć niezaplanowanego, bo w razie awarii przecież nie będę tłumaczył się planem dnia z bloga :)
plan dnia to dobry pomysł, ale jeszcze lepszym było by zmniejszenie obciążenia zadaniami, które masz wykonać. wszyscy u ciebie w zespole pracują "na wczoraj, za darmo"? wiadomo, że łatwiej podporządkować się systemowi i nie robić problemów, ale może warto by pogadać z szefem żeby trochę bardziej równomiernie rozkładał zadania albo pomiędzy osoby w zespole albo w czasie. w końcu jakbyś się rozchorował na miesiąc to jakoś musiało by się wszystko dalej toczyć. oczywiście to zależy jakiego masz szefa bo może się okazać że faktycznie da radę to upchnąć innym członkom zespołu a ciebie się pozbędzie :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, to wcale nie uważam się za przeładowanego pracą. Jest w sam raz. Mam tylko przeczucie, że przez lepsze rozplanowanie dnia jestem w stanie nie tylko nie zostawać po godzinach, ale nawet robić jeszcze więcej przez te 8 godzin.
OdpowiedzUsuń